JAK NIE ZOSTAĆ SAMEMU Z DŁUGAMI?

Moje doświadczenia w artykule Justyny Sobolak /ONET BIZNES


Apartament w centrum miasta, drogi samochód, wycieczki w najbardziej odległe miejsca. To wszystko można mieć od zaraz. Wystarczy odpowiednia zdolność kredytowa i czyste konto w BIK. Ale bez należytego zabezpieczenia to wszystko można w jednej chwili stracić…

„Mądry Polak po szkodzie” – głosi stare porzekadło, które, niestety, coraz częściej sprawdza się w praktyce. Od lat specjaliści od ubezpieczeń alarmują, że Polacy niechętnie wykupują polisy ubezpieczeniowe. Uważamy je za zbędne, a oferty ubezpieczycieli za zwykłe naciągactwo i złodziejstwo. Jesteśmy optymistami, czy raczej ryzykantami? Ani to, ani to – twierdzą ubezpieczyciele. Niechęć do polis wynika z zasłyszanych, negatywnych opinii na ich temat oraz niewiedzy klientów – przekonują. Najgorzej postrzegane są tzw. ubezpieczenia do kredytów. Decydują się na nie głównie osoby, które zostały do tego zmuszone przez bank, nie zdając sobie sprawy z tego, co w ogóle taka polisa daje. Potwierdzają to badania. Z raportu TU Europa wynika, że Polacy są bardzo zadowoleni z posiadanego ubezpieczenia do kredytu, ale niewiele o nim wiedzą. Nie potrafią powiedzieć, na czym taka polisa polega i co im daje. Co więcej, nie wiedzą nawet, z oferty którego ubezpieczyciela skorzystali. Warto jednak wiedzieć, co tracimy, odmawiając jej zakupu, bo może się okazać, że to, na co całe życie pracowaliśmy, bez odpowiedniego zabezpieczenia, przepadnie w jednej chwili.

Życie płata figla

Z ubezpieczeń do kredytów rezygnujemy z kilku powodów. Po pierwsze, niewiele wiemy na ich temat, po drugie nie wierzymy w ich skuteczność, po trzecie, są zbyt kosztowne. Expander, niezależny ekspert finansowy, obliczył, że przy kredycie hipotecznym już w pierwszym roku spłaty, suma różnego rodzaju składek ubezpieczeniowych może wynieść nawet 5000 zł. Obowiązkowo kredytobiorcy muszą ubezpieczyć kupowaną nieruchomość od ognia i wody, pozostałe polisy, które zbiorczo nazywa się ubezpieczeniami do kredytów, nie są obligatoryjne. W ich ramach możemy skorzystać z kilku różnych polis, m.in. ubezpieczenia na życie, od utraty pracy, od następstw nieszczęśliwych wypadków, pomostowego (do momentu wpisu hipoteki do księgi wieczystej), na wypadek choroby i trwałego inwalidztwa. Pierwsza polisa stanowi ochronę dla rodziny kredytobiorcy. W przypadku jego śmierci to ubezpieczyciel, a nie rodzina, będzie zobowiązany do spłaty pozostałego po zmarłym długu. Podobnie w przypadku nieszczęśliwego wypadku, choroby czy też inwalidztwa kredytobiorcy – w tym wypadku także pomoże zakład ubezpieczeń. W ramach ubezpieczenia od utraty pracy, kredytobiorca może liczyć na pomoc ubezpieczyciela, kiedy, co trzeba podkreślić, nie z własnej winy, otrzyma wypowiedzenie. W czasach, kiedy tak niestabilny jest rynek pracy, otrzymane odszkodowanie przyda się nim kredytobiorca stanie na nogi i znów znajdzie zatrudnienie. Kolejne, ubezpieczenie pomostowe, chroni bank w czasie, gdy nie została jeszcze ustanowiona hipoteka na nieruchomości. Kredyt nie jest wtedy zabezpieczony nieruchomością, a więc istnieje podwyższone ryzyko ewentualnych problemów z odzyskaniem pożyczonych pieniędzy. Koszt każdego z ubezpieczeń liczony jest osobno i zależy od rodzaju polisy i zakresu ochrony. Żadna z tych polis nie jest jednak obowiązkowa. Zazwyczaj jej zakup jest wyłącznie wymogiem banku, nie jest to natomiast obowiązek ustawowy konsumenta. Być może dlatego tak wielu kredytobiorców z nich rezygnuje, jeśli bank daje im wolną rękę w tej kwestii. Co tracimy? Wiele, jeśli życie ułoży się nie po naszej myśli lub jeśli los spłata nam figla. Wypadki chodzą po ludziach, o czym niejednokrotnie mogła przekonać się w swojej pracy zawodowej Natalia Panocha, doradca finansowy z ANG Inwestycje i Ubezpieczenia. – Kwestia zabezpieczenia tego, co mamy lub też osób, które kochamy jest dla nas zwykle sprawą drugoplanową. Uważamy kwestie ubezpieczeń za „naciągactwo”, przymuszanie nas do czegoś, co jest drogie i niepotrzebne przy umowach kredytowych. Wydaje się nam, że wypadki zdarzają się tylko ludziom w podeszłym wieku, że pracę tracą tylko Ci, którzy są na początku drogi zawodowej lub że umowy o pracę gwarantują nam zatrudnienie „na stałe”. Wydaje się nam, że będziemy żyć z drugą osobą do końca naszego życia…, a tymczasem ludzie odchodzą z tego świata coraz częściej nie dożywając trzydziestki… Jedno, co jest pewne, to fakt, że nie potrafimy przewidywać tego, co nas w życiu spotka – uważa Panocha.

Ubezpieczenie jest, odszkodowania nie ma

– Niestety mam smutne doświadczenia związane z życiem moich klientów, znajomych czy też klientów moich współpracowników. Byłam świadkiem sytuacji, w której trzydziestoletnie małżeństwo z dwójką dzieci zaciągnęło kredyt na ok. 500 000 tys. zł Mąż prowadził działalność i był osobą głównie utrzymującą rodzinę. Żona wychowywała dziecko i dorabiała na najniższej stawce umowy o pracę. Kiedy brali kredyt w tak młodym wieku byli przeświadczeni, iż prawdopodobieństwo tego, że coś się wydarzy jest tak niewielkie, że nie potrzebują teraz ubezpieczenia. Traktowali to jako dodatkowy zarobek banku…. Dwa lata później Pani została wdową z kredytem na dom, który ciężko było spieniężyć z miesiąca na miesiąc, a kredyt trzeba było płacić. Nie wspominając już o tym, że ostatnią sprawą, o której mogła myśleć przy takiej tragedii było martwienie się, jak szybko upłynnić nieruchomość – opowiada Natalia Panocha. Dlaczego takie historie wciąż nie robią na nas wrażenia? Bo oprócz nich, krąży mnóstwo podobnych o tym, że mimo ubezpieczenia, klienci nie otrzymywali należnego odszkodowania. Z danych statystycznych Rzecznika Ubezpieczonych wynika, że liczba skarg na postępowanie ubezpieczycieli działających w ramach segmentu bancassurance dynamicznie wzrasta. W 2010 roku skierowano ogółem 558 skarg, a w 2011 roku było ich już o 39 więcej. Skargi dotyczyły wszystkich ubezpieczeń, zarówno osobowych (na życie, wypadkowe, chorobowe, następstw nieszczęśliwych wypadków), jak i majątkowych (utraty pracy). Najczęściej zgłaszane problemy odnośnie produktów typu bancassurance dotyczyły odmowy wypłaty świadczenia przez ubezpieczyciela. Podawane powody były różne, do najczęstszych należy zaliczyć brak ochrony ubezpieczeniowej wynikającej ze stanu zdrowia, formy zatrudnienia lub wieku ubezpieczonej osoby. Zdarzały się również skargi na opieszałość ubezpieczycieli w wypłacie odszkodowania. Natalia Panocha uważa, że w większości przypadków, problemom z uzyskaniem ubezpieczenia winni są niestety sami kredytobiorcy.

Bank nie pójdzie na wojnę

– Klientka przyszła do mnie po kredyt na spłatę zobowiązań męża, który już nie żył. Aby móc przejąć spadek, była zobowiązana pokryć również jego długi. Mąż zmarł na zawał. Oczywiście zapytałam ją, dlaczego nie miał ubezpieczenia na życie? Kobieta powiedziała, miał, tyle że błędnie wypełnił ankietę medyczną. Oświadczył w niej, że nigdy nie miał problemów z sercem, mimo że przeszedł (przed zawieraniem polisy) zawał. Ubezpieczyciel sprawdził dokumentację klienta i podważył obowiązek spłaty kredytu. Klientka musiała zaciągnięte zobowiązania męża spłacić jednorazowo – opowiada Panocha. Kredytobiorcy nie wierzą ubezpieczycielom. Uważają, że nawet, jeśli wypełnią ankietę medyczną prawidłowo, ubezpieczyciel i tak będzie mógł podważyć słuszność wypłaty odszkodowania po ich śmierci. Bo skąd wiedzą, kiedy i w jaki sposób utracą życie? Być może śmierć poniosą na chorobę, na którą nigdy nie chorowali, więc siłą rzeczy nie mogli uwzględnić jej w ankiecie medycznej. Takich historii nie brakuje… – Ubezpieczyciel odmówił mi wypłaty odszkodowania, kiedy mąż popełnił samobójstwo. Mimo tego, że mąż, biorąc kredyt, skorzystał z ubezpieczenia do kredytu na wypadek śmierci, nie uwzględniało ono samobójstwa. I co z tego, że płacił wysokie składki. Umarł z myślą, że nas zabezpieczył, ale nie sprawdził w polisie, że odszkodowanie zostanie wypłacone wyłącznie, jeśli umrze śmiercią naturalną – opowiada pani Maria z Gdyni. Wielu kredytobiorców, którym odmówiono wypłaty odszkodowania, ma związane ręce. W większości banków kredytobiorcy muszą kupić tę polisę, którą oferuje bank, co oznacza, że odwoływać się od decyzji ubezpieczyciela, który odmówił wypłaty odszkodowania może tylko bank, a temu łatwiej jest ściągnąć należność od członków rodziny, niż procesować się z ubezpieczycielem. Jeśli więc bank odmówi wystąpienia do sądu o ponowne rozpatrzenie sprawy, rodzina kredytobiorcy musi ze spłatą zobowiązań poradzić sobie sama. Pozostaje więc tylko jedno pytanie…

Czy warto?

– Oczywiście ktoś powie: „wiele osób się ubezpiecza i nic z tego nie ma, bo towarzystwa zrobią wszystko, żeby nam nie wypłacić odszkodowania”. To, co my, jako ubezpieczający siebie możemy zrobić przy zawieraniu polis, to podać stan faktyczny naszego zdrowia. W ankiecie medycznej nie możemy ukrywać, że palimy, pijemy, chorowaliśmy na coś w przeszłości lub też cierpimy na jakąś chorobę dziś. Każde minięcie się z prawdą spowoduje być może niższą składkę dzisiaj, ale brak wypłaty świadczenia w przyszłości. Ubezpieczyciel jest przedsiębiorcą, ocenia ryzyko dzisiaj w oparciu o nasze deklaracje. Odszkodowanie jednak wypłaca w oparciu o sprawdzenie tych deklaracji – twierdzi Natalia Panocha. – Polecam uważne dobieranie towarzystw ubezpieczeniowych, najlepiej polisy wybierać u brokerów, którzy powiedzą nam, jakie towarzystwo w naszej sytuacji może zaproponować nam dobre warunki, na co zwrócić uwagę. Proszę pamiętać, że idąc i wykupując polisę bezpośrednio u dostawcy produktu, jego celem jest sprzedaż, nie doradztwo, bo posiada on tylko jedną propozycje polisy – dodaje. Aby ustrzec siebie i naszą rodzinę przed samotnym spłacaniem zobowiązań, należy przy wykupywaniu polisy dokładnie wypytać o zakres ubezpieczenia. Nie ma standardowych zakresów ubezpieczenia czy umów, każdy bank proponuje coś innego – przypominają Rzecznicy Ubezpieczonych. W jednym na przykład, wykupując ubezpieczenie od utraty pracy, mamy zagwarantowaną spłatę sześciu rat, w innym może ich być nawet 24. Należy również dokładnie zapoznać się z warunkami ubezpieczenia. Sprawdzić kiedy i za co dostaniemy odszkodowanie. Są standardowe sytuacje, w których zakład ubezpieczeń nie wypłaci odszkodowania, np. zgon na skutek choroby stwierdzonej przed zawarciem umowy ubezpieczenia, utrata pracy, jeżeli kredytobiorca pracował na umowę zlecenie lub pracę stracił z własnej winy, wiek powyżej 75 lat, wypadek powstały pod wpływem alkoholu. Warto o tym pamiętać, podpisując umowę z zakładem ubezpieczeń, żeby później uniknąć rozczarowania.

Autor: Justyna Sobolak Źródło: Onet Biznes

Zobacz więcej

section